doku doku
737
BLOG

O Wałęsie spokojnie

doku doku Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

O tym, że Wałęsa współpracuje z SB, wiadomo było na mieście, nie tylko w stoczni, od roku 1970. Czy zdradził kiedyś jakiś sekret konspiracyjny? Czy traktowano go jak zdrajcę? Dlaczego powierzono mu rządzenie Solidarnością? To ciekawe pytania, więc spróbujmy na nie odpowiedzieć.

Na kogo doniósł? O ile wiem, nikt z opozycjonistów nie oskarżył Wałęsy o to, że został aresztowany lub znaleziono u niego coś obciążającego podczas rewizji lub został wyrzucony z pracy lub ze szkoły na podstawie donosu Wałęsy. Widziałem tylko takie oskarżenia słowne: "donosił na mnie", ale już bez pytania: "i co, aresztowali pana?". Nie widziałem czegoś w rodzaju: "Miałem w domu paczkę bibuły, przyszli na rewizję i znaleźli ją. To Wałęsa zakablował".

 Gdyby ludzie z opozycji obawiali się, że Wałęsa zdradzi jakiś sekret lub zaszkodzi komuś, nie uczyniliby go swoim przywódcą.

 Trudno to wszystko zrozumieć, gdy się nie pamięta atmosfery tamtych czasów. Wyobraźcie sobie: rewizje, zatrzymania, szykany w szkole i w pracy, zwolnienia, powołania do wojska, nieustanne wzywanie na komendę w charakterze świadka, nagabywanie… SB miała sposoby, by sparaliżować działalność wybranych osób… ale nie miała środków, żeby sparaliżować działania wszystkich opozycjonistów. Komitety strajkowe, KOR i inne grupy mogły działać tylko pod warunkiem, że SB nie będzie nieustannie nękać działaczy. Dlatego przywódcy musieli współpracować z SB – tylko tacy mieli dość czasu i swobody działania, żeby cokolwiek zorganizować, napisać, poprowadzić jakieś zebranie przez kilka godzin, umówić się na spotkanie w innym mieście i dotrzymać terminu… SB miała złudne przekonanie, że kontroluje wszystko, a działacze, tacy jak Wałęsa, mieli pewną swobodę działania.

Najważniejsze było jednak zaufanie. Z jednej strony nikt nie mógł zdradzić, że taki współpracownik SB rozmawia o tym z kolegami (rozmowy były konieczne, żeby przygotować wersję wydarzeń dla SB), gdyż ujawnienie faktu, że miało się kontakt z SB, karane było więzieniem. Z drugiej strony, oczywiście, współpracownik SB nie mógł zdradzić SB niczego, co mogłoby zaszkodzić konspiracji lub ludziom. Przypominam, już w 1970 całe miasto wiedziało, że Wałęsa współpracuje z MO i SB. (Nawiasem mówiąc, MO miało więcej informatorów niż SB i lepsze informacje na temat opozycjonistów - jeżeli ktoś tego nie wiedział i nie rozumie, chętnie wyjaśnię w osobnej notce, dlaczego MO była od SB skuteczniejsza). W 1980 Wałęsa dołącza do strajku Borusewicza, błyskawicznie wybija się na przywódcę MKS i podpisuje porozumienie z czerwonymi, legalizujące NSZZ „Solidarność”. To nie byłoby możliwe, gdyby ludzie opozycji mu nie ufali… i gdyby SB mu nie ufała.

 Wyobraźcie sobie te 10 lat (1970–80) lawirowania między SB i opozycją – 120 miesięcy walki o zaufanie ludzi po obu stronach frontu: współpraca z SB z jednej strony, a z drugiej z KOR, WZZ, z redakcją „Robotnika Wybrzeża”… i Wałęsa to zaufanie zdobył. A potem…

 Ale oddam głos Komitetowi Noblowskiemu:

 „Działania Lecha Wałęsy charakteryzowały się determinacją w dążeniu do rozwiązania problemów jego kraju poprzez negocjacje i współpracę, bez uciekania się do przemocy”.

 To brzmi śmiesznie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jeszcze niedawno ( w 1978) Borusewicz i Gwiazda musieli mitygować wojowniczego Wałęsę, który próbował sprowokować opozycjonistów do nocnych akcji palenia komitetów. To bardzo ważne dla zrozumienia atmosfery tamtych czasów. Wyobraźcie sobie te piosenki śpiewane przy ognisku na wakacjach: „Jak dobrze nam, gdy Bóg rozkaże, zdobywać szturmem gmach KC, robić kotlety z komisarzy…”, albo „Jak dobrze nam, upalnym latem, pacyfikować ruską wieś, iść przez opłotki z automatem i mieć na butach świeżą krew”. Szpan, snobizm, brawura, prowokacja… to nieodłączne elementy krążące jak ćmy wokół opozycji. Znamy infantylność Wałęsy, jego popisywanie się, koloryzowanie i zmyślanie… łatwo sobie wyobrazić, jakie wrażenie Wałęsa wywierał na ludziach tak poważnych, jak Gwiazda i Borusewicz. Pewnie się zastanawiali, czy to nie SB kazało mu tak głupio prowokować… ale jednak w końcu zaufali mu. Takich szpanerów było wtedy wielu, taka była moda, takie czasy. Można by powiedzieć, że wszyscy marzyliśmy o paleniu komitetów, tylko nie wszyscy byliśmy tak infantylni, żeby udawać takich zapaleńców: „trzymajcie mnie, bo nie ręczę za siebie, pójdę, podpalę, wysadzę w powietrze…”, gdyby oni wtedy go puścili, to by go upokorzyli, bo musiałby się zdemaskować – przyznać, że tylko udawał odważnego – to by było okrutne. Więc trzymali go i udawali, że są przerażeni jego szaleństwem, a on udawał szaleńca i się wyrywał… aż w końcu się zmęczył i uspokoił mówiąc: „tym razem jeszcze udało się wam, ale następnym razem nie powstrzymacie mnie, spalę czerwonych”. Oczywiście, następnym razem też go powstrzymali… i następnym…

 W taki oto sposób Borusewicz i Gwiazda zrobili z Wałęsy, rwącego się do palenia komitetów, specjalistę od negocjacji i współpracy, mistrza sztuk walki bez uciekania się do przemocy.

 Wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Wałęsa nie zawiódł zaufania Solidarności, nie zdekonspirował działaczy, nie pomógł SB w zniszczeniu konspiracji, przeciwnie – odbudował Solidarność, odmówił współpracy z Radą Konsultacyjną przy Jaruzelskim i dołączył do strajków w 1988, które były ostatnią ofensywą niszczącą komunizm. Wałęsa zdradził SB, po dwudziestu latach wodzenia ich za nos, i zadał ostatni, niszczący cios Imperium Zła... i osobiście przyjął kapitulację Kiszczaka.

 Dlaczego nie chciał po roku 1990 opisać otwarcie ze wszystkimi szczegółami swojego barwnego, infantylnego i cwanego życia? Nagle się zawstydził? Myślę, że na starość człowiek dziecinnieje – wraca do tych wzorów zachowania z młodości, gdy po pijaku popisywał się przed kolegami. Nobel i prezydentura uderzyły mu do głowy – znów stał się tym samym szalonym bojownikiem, który omal nie spalił gmachu KC – może tymczasem już uwierzył w to, że gdyby go nie powstrzymali, to on by zniszczył komunę już w 1978. A współpraca z SB? „Jak współpraca?! Tak nimi zakręciłem, że zbaranieli i zalegalizowali NSZZ „Solidarność”, a potem poddali mi się bez walki, wraz z ZSRR i całym Układem Warszawskim”.

 Tak mi się rysuje przed oczami osoba Wałęsy, na podstawie znanych mi faktów. Jeśli coś przeoczyłem lub źle zinterpretowałem, to będę wdzięczny za uwagi. Wiem, że to troszkę nieszlachetnie tak rozdrapywać psychikę człowieka, ale Wałęsa jest osobą publiczną i sam prowokuje takie analizy. Jest postacią zbyt sławną i zbyt kontrowersyjną, żeby mu nie odpowiadać. Świat już zdecydował, że umieszczono go w historii ludzkości wśród Wielkich, a my musimy ten fakt jakoś przyjąć. Przywódca Solidarności, Noblista, Bohater Walki o Wolność, Wódz I Pokojowej Rewolucji Kapitalistycznej, Ten Który Obalił Komunę, Ten Który Zburzył Mur Berliński, Pierwszy Prawdziwy Prezydent Wolnej Polski… Tak historia zapamiętała Wałęsę. Ale dla mnie to za mało. Ja go chcę zrozumieć.

 Chcę także zrozumieć geniusz tych wszystkich, którzy mu zaufali wtedy, gdy powinno wydawać się oczywiste, że nie jest tego zaufania godny. Skąd ta intuicja? Co takiego dostrzegli w nim Borusewicz i Gwiazda w 1978, że go wypromowali na Wodza? Skądś musieli wiedzieć, że Wałęsa wyprowadzi w pole buraków z SB. Gwiazda zachowuje się teraz tak, jakby uważał, że popełnił wtedy błąd, ale Borusewicz sprawia wrażenie, że nawet nie ma pretensji do Wałęsy, że ten mu odebrał sławę. Wydaje się, że Michnik był jedynym, który nigdy nie ufał Wałęsie, ale tolerował go, bo opozycja potrzebowała człowieka, któremu ufa SB. Ciekawe, czy ktoś jeszcze nie ufał Wałęsie? Czy ktoś w 1980 roku próbował pozbawić Wałęsę przywództwa nad Solidarnością? Czy ktoś ostrzegał, że Wałęsa może być prowokatorem, który ma wystawić i zniszczyć Solidarność? Czy naprawdę nikt się tego nie bał?

 Wszyscy wiedzieli o jego współpracy z SB, a mimo to nikt nim nie gardził, nikt go nie potępiał, nikt się nie bał, że na niego doniesie… To największy paradoks tamtych czasów – szacunek i zaufanie do człowieka, który był agentem SB. Jedyne wyjaśnienie, jakie widzę, to pewność, że Wałęsa wyprowadzi w pole SB. Ale skąd Borusewicz i Gwiazda wzięli tę pewność? Jak zarazili nią pozostałych? Dlaczego o tym nie mówią?

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka